Oderwać dziennikarstwo od mediów społecznościowych?
Przyszłość Twittera a media
Odnoszę wrażenie, że ostatnie dni upływają pod znakiem dyskusji dotyczącej tego, czy i gdzie uciec z Twittera po przejęciu tej platformy przez Elona Muska. Jest mnóstwo obaw o przyszłość tego serwisu, bo niewiele wiadomo, co się wydarzy w kwestii wolności słowa, moderacji i funkcjonowania tego medium.
Wiele serwisów o tym pisze. Moją uwagę zwrócił szczególnie artykuł w Washington Post, który zainspirował mnie do zastanowienia się nad tym, jak niepewność związana z Twitterem mogłyby spróbować przekuć w sukces media.
W artykule zatytułowanym "You’ve decided to quit Twitter. Here’s what you can use to replace it" jest fragment o źródle pozyskiwania wiadomości. Twitter umożliwia to w doskonały sposób. Jest strumieniem komentarzy, linków do artykułów i miejscem dyskusji o najbardziej aktualnych wydarzeniach.
Może teraz czas dla wydawców, aby przekonać czytelników do bezpośredniego korzystania z tworzonych przez nich serwisów i odchodzenia od kapryśnych platform.
Oto fragment podlinkowanego wyżej artykułu:
Dla wielu użytkowników Twitter jest miejscem, w którym widzą wiadomości w czasie rzeczywistym. Zamiast tego wykorzystaj jedną z aplikacji do agregacji wiadomości na przykład Apple News lub Google News.
Skoro padają takie słowa, to rzeczą oczywistą jest, że podobne kroki do przekonania do swoich usług użytkowników Twittera zrobią właściciele innych platform.
Substack już działa w tej materii i zachęca twitterowych twórców do przechodzenia i zacieśniania relacji właśnie na tej platformie.
I tutaj przykład wyjątkowo dziennikarski. Taylor Lorenz pisząca o technologiach właśnie w Washington Post, zmieniła nazwę swojego konta na Twitterze. Imię i nazwisko zastąpiła frazą: "SUBSCRIBE TO MY SUBSTACK". A jeden z tweetów, który opublikowała kilka dni temu, brzmi następująco:
Nie jestem pewien, co stanie się z tą aplikacją lub jak zmieni się moje korzystanie z niej, więc zapisz się do mojego BEZPŁATNEGO biuletynu, aby być na bieżąco z moją pracą!
Padło podejrzenie, że za tym zabiegiem może się kryć drugie dno. Newsletter właśnie na Substack (tam też można dodawać komentarze pod treściami autorów) i całkowita rezygnacja z Twittera? Kto wie.
A media? Może powinny wykorzystać szum wokół Twittera, by budować świadomość czytelników i pokazywać im, że najlepsze źródło informacji to serwisy informacyjne? Albo wykorzystać siłę swoich marek, jakimi są rozpoznawalni dziennikarze, by wokół nich budować zaangażowaną i świadomą społeczność we własnym ekosystemie? A może to czas, by położyć silniejszy nacisk na biuletyny?
Opcje są, czas po nie sięgnąć.
The best alternatives to Twitter for people who don't want to stay on the Elon Musk-owned site.
Alternatywne social media i wolność słowa
W tym miejscu aż prosi się o podlinkowanie październikowego raportu przygotowanego przez badaczy z Pew Research Center zatytułowanego "The Role of Alternative Social Media in the News and Information Environment".
I tutaj ciekawy wątek z raportu, który może rzucać światło być może na przyszłość Twittera, a może nawet Internetu w kontekście moderowania treści na platformach społecznościowych.
W porównaniu z ogółem Amerykanów, konsumenci alternatywnych mediów społecznościowych (BitChute, Gab, Gettr, Parler, Rumble, Telegram i Truth Social - przyp. aut.) częściej twierdzą, że należy chronić wolność informacji – nawet jeśli oznacza to dopuszczenie fałszywych informacji i obraźliwych treści w Internecie – niż to, że firmy technologiczne powinny podejmować kroki w celu ograniczenia fałszywych informacji.
Wiadomości z mediów społecznościowych
Jak ma się korzystanie z platform społecznościowych w celu pozyskiwania informacji? Na to pytanie odpowiadają dane opublikowany w Digital News Report 2022 autorstwa badaczy z Reuters Institute for the Study of Journalism.
Czy przyciągać młodych do newsletterów?
Zostańmy jeszcze na chwilę przy Digital News Report 2022, bo to kopalnia wiedzy. W podcaście Media Voices toczyła się niedawno dyskusja na temat newsletterów informacyjnych oraz tego, do jakiej grupy docelowej docierają.
Powołano się w jej trakcie właśnie na badania zawarte w DNR'22. Wynika z nich, że ponad 80% Amerykanów, którzy używają poczty e-mail jako głównego źródła informacji, ma +35 lat. Natomiast tylko 5% osób w wieku 25-34 lat i 3% osób w wieku 18-24 lat wykorzystuje pocztę e-mail jako główne źródło pozyskiwania wiadomości.
Czy to problem? Z jednej strony tak, bo widać w tych liczbach, jak bardzo młode pokolenie gardzi pocztą e-mail w kwestii pozyskiwania informacji. Z drugiej jednak - i taki głos też wybrzmiał w dyskusji - może okazać się, że w kolejnych latach spojrzą na skrzynkę pocztową w inny sposób. Być może nastąpi to wtedy, gdy zmieni się ich sposób korzystania z Internetu na skutek dorastania i zmiany potrzeb.
Mark Stenberg, Senior Media Reporter w AdWeek:
Myślę, że ruch ludzi w kierunku czytania wiadomości w aplikacjach lub w newsletterach następuje. Moim zdaniem ma to miejsce, gdy stajesz się trochę starszy i dochodzisz do wieku, w którym zaczynasz myśleć: »Naprawdę chcę być konsumentem wiadomości, jest to ważne dla mojej pracy lub dla moich finansów osobistych« lub cokolwiek innego. A potem myślę, że poświęcasz mniej czasu mediom społecznościowym.
Rozmowę w wersji audio i trzy ciekawe fragmenty w formie tekstowej znajdziesz pod tym linkiem.
WALL-E + Salvador Dali = DALL-E
Rzymski cesarz pijący coca-colę? Dość karkołomne zestawienie. Totalna abstrakcja, a jednak staje się rzeczywistością i wygląda całkiem naturalnie, kiedy uruchomimy wyobraźnię i... sztuczną inteligencję.
Taki obraz stworzony przez algorytm (mowa o systemie DALL-E) stał się ilustracją do artykułu zatytułowanego "Los romanos combatían las olas de calor mejor que nosotros" (pol. Rzymianie lepiej niż my walczyli z falami upałów). Można go przeczytać na stronach hipertextual.com. To hiszpańskojęzyczny serwis poświęcony technologiom, nauce i kulturze cyfrowej.
Trafiłem na ten wątek przypadkiem, czytając na Twitterze wiadomość, której autorem jest Pau Garcia-Milà. To hiszpański przedsiębiorca zajmujący się konsultingiem w branży innowacji. Zwrócił uwagę właśnie na tworzenie ilustracji do zdjęć przez sztuczną inteligencję. W tym samym wątku Caro Hernandez Cufre zwróciła uwagę, że w Argentynie z usług DALL-E korzysta inne medium: Chequeado.
Czym jest DALL-E?
To połączenie słów: WALL-E oraz Salvador Dali. WALL-E + Salvador Dali = DALL-E. Robot, który tworzy obrazy inspirując się stylem wybitnego hiszpańskiego surrealisty.
Kto stoi za DALL-E?
Twórcą DALL-E jest firma OpenAI zajmująca się - jak informują jej twórcy - "badaniami i wdrażaniem sztucznej inteligencji".
Naszą misją jest zapewnienie, że sztuczna inteligencja przyniesie korzyści całej ludzkości.
Na stronie openai.com czytamy dalej:
DALL·E 2 to nowy system sztucznej inteligencji, który może tworzyć realistyczne obrazy i grafikę na podstawie opisu w języku naturalnym.
Każdy może stworzyć obraz z wykorzystaniem technologii DALL-E. Wystarczy podać słowa kluczowe, aby móc przekonać się o jego możliwościach.
DALL-E zamiast stockowych zdjęć?
Ktoś zauważył w dyskusji na Twitterze (wątek podlinkowany wyżej), że sztuczna inteligencja - w przypadku rzymskiego cesarza - nie poradziła sobie z liczbą palców (dłoń trzymająca szklankę ma ich cztery). Być może to błąd, choć w przypadku inspiracji surrealizmem Dalego można też podejrzewać, że to zamierzone działanie. W końcu obrazy tego artysty również zawierały pewne "braki" w porównaniu z rzeczywistością. Jednak na tym też polega sztuka, aby zaskakiwać i odrzeczywistniać, jeśli wymaga tego koncepcja.
Pozostawiając na boku teorie i przypuszczenia, a wracając do dziennikarstwa, można chyba pokusić się o wniosek, że to ciekawa alternatywa zwłaszcza do stockowych zdjęć, które zasypują portale internetowe. Może ktoś w "polskim Internecie" też się skusi na takie obrazy przy artykułach?
Craiyon - alternatywa, która też potrafi
Istnieje też Craiyon - alternatywne rozwiązanie oparte na sztucznej inteligencji, które również tworzy obrazy na podstawie podanych słów kluczowych. Wystarczy wpisać w okno wyszukiwania dowolne słowa np. "penguin, roof" i po około dwóch minutach otrzymujemy kilka niewielkich rozmiarów obrazów wygenerowanych na podstawie naszego polecenia.
Możesz pobawić się tą technologią klikając w poniższy link. Co ciekawe, można wykorzystywać te obrazy do dowolnego użytku, ale trzeba oczywiście przestrzegać kilku zasad.
Podaruj wiedzę innym
To wszystko na dziś. Jeśli mój newsletter stanowi dla Ciebie wartość, podziel się nim z innymi. Być może znasz kogoś, kto mógłby być zainteresowany poruszaną tutaj tematyką. Możesz też udostępnić go w mediach społecznościowych.
Będę Ci za to bardzo wdzięczny. Pomoże mi to budować społeczność, a to dla mnie niezwykle cenne.
A jeśli masz ochotę się ze mną skontaktować, znajdziesz mnie tutaj: LinkedIn, Twitter.
Udanego tygodnia!
Sebastian Matyszczak